hej!moja historia jest troszkę straszna,więc osoby o słabych nerwach proszę o nie czytanie tego posta.
moja mama...nie mogę jej tak nazwać.bo nią nie jest!nie dbała o mnie.szydziła ze mnie.biła mnie za nic.w końcu postanowiłam uciec.trafiłam do watahy Chmur.byłam wyrzutkiem.spotykało mnie tam to samo,co w watasze rodziny.wyrzucili mnie.spotkałam wilka.zakochałam się.ale on zrobił mi straszną krzywdę.prawie mnie zabił.leżałam i czekałam w cierpieniu na śmierć.spotkała mnie wilczyca.uratowała mnie.zostałyśmy przyjaciółkami.porwały ją wilki Mroku razem ze mną.kazali patrzeć,jak umiera.jej ostatnie słowa to:
-uciekaj...spotkamy się w Raju...-
potem umarła.płakałam za nią.wałęsałam się.w końcu wskoczyłam do wody,żeby się utopić.chciałam się spotkać z Luną,moją zmarłą przyjaciółką.już umierałam ponownie,kiedy jakaś wilczyca mnie wynurzyła.pytałam,dlaczego to zrobiła.byłam wściekła.parę tygodni później zobaczyłam wielkie ognisko.próbowałam w nie skoczyć,kiedy jakiś wilk mnie zatrzymał.zakochał się chyba we mnie...ale mi się on nie podoba,nadal jesteśmy przeyjaciółmi.ale nie wiem,do którego stada dołączyć razem z nim.a,i on ma na imię Shadded.